Na początku kuracji Xifaxanem miałam wrażenie, że coś totalnie nie gra. Brzuch, który i tak był w kiepskim stanie, zaczął dosłownie wariować – wzdęcia jak po całej pizzy, bóle, jakby ktoś mi w jelitach wiązał supły, i ta ciągła biegunka. Pamiętam, że już po pierwszej dawce myślałam: „To ma mi pomóc? Serio?”
Ale wiesz co? To pogorszenie było u mnie przejściowe. Trwało jakieś 3-4 dni, a potem powoli zaczęłam czuć się lepiej. Dowiedziałam się później, że to normalne – ten lek działa w jelitach i w pierwszej fazie powoduje obumieranie bakterii, które uwalniają toksyny. No i te toksyny robią swoje, dlatego czujesz się gorzej, zanim poczujesz się lepiej.
Co mi pomogło? Po pierwsze, lekkostrawna dieta – gotowany ryż, warzywa na parze, lekkie zupy. Unikałam wszystkiego, co mogłoby dodatkowo obciążyć jelita, np. surowych warzyw, pieczywa czy smażonych rzeczy. Po drugie, dużo wody, żeby pomóc organizmowi „przepłukać” to, co trzeba. I najważniejsze – cierpliwość. Serio, powtarzałam sobie, że to tylko etap przejściowy, że za kilka dni poczuję ulgę.
No i faktycznie – po tygodniu byłam innym człowiekiem. Zniknęły te okropne wzdęcia, brzuch w końcu się uspokoił, a ja mogłam normalnie funkcjonować. Dlatego moja rada – jeśli to tylko kilka dni pogorszenia, daj sobie czas. A jeśli coś jest naprawdę niepokojące – obserwuj swoje ciało. U mnie przetrwanie tych ciężkich dni było warte efektu końcowego, ale rozumiem, że w takich chwilach łatwo się poddać. Trzymam za Ciebie kciuki, dasz radę!