Pogorszenie po Xifaxan - Co zrobić?

Pogorszenie po Xifaxanie może być normalne na początku leczenia, ale jeśli objawy są bardzo silne lub nie ustępują, należy przerwać terapię i skonsultować się z lekarzem.


Ten temat jest powiązany ze źródłową dyskusją: https://medyk.online/lek/xifaxan/pogorszenie-po-xifaxan-co-zrobic

Hej, mam pytanie do osób, które brały Xifaxan. Czy ktoś z Was miał na początku kuracji pogorszenie objawów? Jestem na trzecim dniu i czuję się fatalnie – wzdęcia jak balon, bóle brzucha, a w nocy prawie nie spałam przez te wszystkie dziwne przelewania i skurcze. Zaczynam się zastanawiać, czy to normalne, czy może coś robię źle? Może to reakcja na lek, a może dieta?

Na początku kuracji Xifaxanem miałam wrażenie, że coś totalnie nie gra. Brzuch, który i tak był w kiepskim stanie, zaczął dosłownie wariować – wzdęcia jak po całej pizzy, bóle, jakby ktoś mi w jelitach wiązał supły, i ta ciągła biegunka. Pamiętam, że już po pierwszej dawce myślałam: „To ma mi pomóc? Serio?”

Ale wiesz co? To pogorszenie było u mnie przejściowe. Trwało jakieś 3-4 dni, a potem powoli zaczęłam czuć się lepiej. Dowiedziałam się później, że to normalne – ten lek działa w jelitach i w pierwszej fazie powoduje obumieranie bakterii, które uwalniają toksyny. No i te toksyny robią swoje, dlatego czujesz się gorzej, zanim poczujesz się lepiej.

Co mi pomogło? Po pierwsze, lekkostrawna dieta – gotowany ryż, warzywa na parze, lekkie zupy. Unikałam wszystkiego, co mogłoby dodatkowo obciążyć jelita, np. surowych warzyw, pieczywa czy smażonych rzeczy. Po drugie, dużo wody, żeby pomóc organizmowi „przepłukać” to, co trzeba. I najważniejsze – cierpliwość. Serio, powtarzałam sobie, że to tylko etap przejściowy, że za kilka dni poczuję ulgę.

No i faktycznie – po tygodniu byłam innym człowiekiem. Zniknęły te okropne wzdęcia, brzuch w końcu się uspokoił, a ja mogłam normalnie funkcjonować. Dlatego moja rada – jeśli to tylko kilka dni pogorszenia, daj sobie czas. A jeśli coś jest naprawdę niepokojące – obserwuj swoje ciało. U mnie przetrwanie tych ciężkich dni było warte efektu końcowego, ale rozumiem, że w takich chwilach łatwo się poddać. Trzymam za Ciebie kciuki, dasz radę!