Tak, niektóre kobiety doświadczają przyrostu masy ciała podczas stosowania Slindy. Jeśli zauważysz niezamierzone tycie, warto skonsultować się z lekarzem, aby ocenić sytuację i rozważyć ewentualne zmiany w terapii.
Biorę Slindę od prawie 3 miesięcy i zauważyłam, że zaczęłam tyć, chociaż nic nie zmieniłam w diecie, nadal ćwiczę, jem jak zawsze, a waga rośnie. Niby nie jakoś dramatycznie – 2–3 kilo, ale i tak jestem podłamana, bo wszystko mi idzie w brzuch i biodra, a wcześniej z tym nie miałam problemów.
Czy któraś z Was też tak miała? Czy Slinda może powodować tycie? I co wtedy robicie? Zmieniacie tabletki? Czekacie aż się organizm przyzwyczai?
Mam 21 lata i też brałam Slindę przez ponad pół roku. Na początku było super – zero skutków ubocznych, cera się poprawiła, okresy lżejsze… ale właśnie po jakichś 2–3 miesiącach zauważyłam, że robię się taka „napuchnięta”. Waga niby tylko 2 kilo w górę, ale spodnie zaczęły cisnąć, brzuch był cały czas jakby wzdęty. Najpierw myślałam, że to jedzenie, stres albo PMS, ale jak się utrzymywało non stop, to zaczęłam się zastanawiać.
Zaczęłam czytać i się dowiedziałam, że Slinda (jak każda hormonalna) może zatrzymywać wodę – i to chyba było to. Zaczęłam pić więcej wody (ironia losu ), więcej warzyw, mniej soli – i pomogło! Brzuch trochę spadł, waga wróciła do normy. Nie zmieniałam tabletek, ale zaczęłam bardziej pilnować się z nawykami.
Także jak masz lekkie tycie i czujesz się dobrze, to jeszcze nie panikuj. Daj sobie trochę czasu i popatrz, czy to woda czy coś więcej.
Mam 43 lat, dwójkę dzieci i też jestem po przejściach z antykoncepcją. Slindę biorę od grudnia zeszłego roku, bo klasyczne tabletki z estrogenem przestały być dla mnie – bóle głowy, migreny, wszystko mnie rozkładało. A Slinda miała być „lekka i bezpieczna”. I może i była, ale waga poleciała w górę po cichu, ale skutecznie.
Przytyłam 4 kilo w 3 miesiące. I dokładnie jak piszesz – w biodra i brzuch, wszystko się rozlewało. Jak powiedziałam lekarce, to ona tylko wzruszyła ramionami i powiedziała, że to normalne i że się „unormuje”. A nie unormowało się nic. Wprowadziłam spacery, więcej warzyw, zero słodyczy – a waga jak zaklęta.
Po 6 miesiącach zmieniłam tabletki na inne i przysięgam – w ciągu miesiąca spadły 2 kilo bez żadnych zmian. Tak że u mnie Slinda się nie sprawdziła. Nie twierdzę, że u wszystkich tak będzie, ale jak widzisz, że waga idzie w górę mimo starań – masz prawo pogadać z lekarzem i zmienić tabletkę, nie musisz się męczyć.
Ja tu wpadłam, bo też mnie „napompowało” po Slindzie Mam 30 lat, małe dziecko i chciałam coś, co będzie bezpieczne do karmienia – no i Slinda miała być złotym środkiem.
Na początku – bajka. Ale po dwóch cyklach zaczęłam zauważać, że woda się trzyma jak szalona, brzuch jak balon i do tego twarz „księżycowa”, jak to mówi mój mąż.
Nie powiem, nie byłam święta – raz ciastko, raz kolacja o 22, ale wcześniej mi to nie robiło różnicy. A tu nagle +3 kg i zero efektu z siłowni. Dieta, bieganie i nic. Czułam się jak chomik
Zaczęłam brać zioła moczopędne – pokrzywa, czystek, plus więcej wody i ograniczenie soli – i serio, zadziałało! Waga wróciła prawie do normy. Nadal biorę Slindę, ale musiałam się dostosować.
Tak że: jak widzisz, że puchniesz, to działaj – nie czekaj, bo to się samo raczej nie cofnie.
Powiem Ci tak – ja się nacięłam. Slinda mi ją poleciła ginekolożka jako super lek bez estrogenu, „idealna dla kobiet po 30” – no to się zgodziłam. I co? Waga +5 kg w dwa miesiące, a przy tym ciągle senność, zatrzymanie wody, apetyt jak przed okresem codziennie. Mówiłam lekarce, a ona że „to się wyrówna”. Guzik prawda.
Zaczęłam się czuć źle w swoim ciele, ubrania za ciasne, brzuch wystaje, a ja się nie poznaję. Jem jak zawsze, a czuję się jakby mnie ktoś napompował. Tabletki odstawiłam sama – wiem, że nie powinnam tak bez konsultacji, ale nie miałam siły się dalej męczyć.
W ciągu dwóch tygodni 2 kilo spadły, opuchlizna zeszła z twarzy i zaczęłam normalnie spać. Może to nie wina samej Slindy, ale mój organizm jej ewidentnie nie chciał. Nie mówię, że każda tak będzie miała, ale jak coś Cię niepokoi, to nie daj sobie wmówić, że to z głowy. My się znamy na sobie najlepiej.