Velaxin początki

Początkowy okres przyjmowania Velaxinu (wenlafaksyny) często bywa trudny i może wiązać się z różnymi efektami ubocznymi, które zazwyczaj ustępują w ciągu 2-4 tygodni stosowania leku.


Temat jest powiązany z: https://medyk.online/lek/velaxin-er-wenlafaksyna/velaxin-poczatki-jak-wygladaja-pierwsze-dni

Od dwóch dni biorę Velaxin ER 75 mg, lekarz przepisał mi to na depresję i nerwicę lękową. Czuję się jakoś dziwnie, mdli mnie strasznie, mam zawroty głowy, a do tego cały czas jestem mega senna. Czy ktoś z was też tak miał na początku? Kiedy to mija? Opowiedzcie proszę, bo trochę się stresuję…

Jak ja sobie przypomnę swoje początki z Velaxinem, to mam ochotę się przeżegnać! :joy: Powiem Ci, kochana, że dokładnie jak u Ciebie było u mnie – przez pierwszy tydzień to czułam się, jakbym była na jakimś karuzeli: mdłości takie, że ledwo sucharki mogłam jeść, senność nie do opisania, zawroty głowy non stop i jeszcze takie dziwne napięcie, że cały czas myślałam, że coś się zaraz stanie. Mówię do mojego chłopa: „Andrzej, chyba ten psychiatra chce mnie wykończyć!”. Ale powiem Ci szczerze, przetrwałam to i po dwóch tygodniach zaczęło być lepiej. Lekarka mówiła, że na początku to normalne, że organizm po prostu wariuje, zanim lek zacznie naprawdę działać. Teraz, po dwóch miesiącach, to jestem zupełnie innym człowiekiem – spokojniejszym i bez tych okropnych lęków. Więc nie panikuj kochana, wytrzymaj pierwsze tygodnie, pij dużo wody, odpoczywaj i zobaczysz, będzie lepiej!

Hejka! Ja zaczynałam Velaxin jakieś pół roku temu i pierwsze dni to był dramat totalny. Przez pierwsze trzy dni ledwo wstawałam z łóżka – senność taka, że mogłam zasnąć dosłownie wszędzie, na kanapie, w autobusie, nawet przy stole jak obiad jadłam (no przysięgam, aż mi rodzina zdjęcia robiła na pamiątkę :woman_facepalming:). Mdłości okropne, jak w ciąży – myślałam nawet, że może coś się wydarzyło, ale nie, to były te tabletki. No i zawroty głowy, jakbym całą noc tańczyła na weselu. Do tego byłam bardzo niespokojna, nie mogłam usiedzieć na miejscu. Zadzwoniłam do psychiatry po 5 dniach i mi powiedział, że to normalne i że trzeba przetrzymać. I faktycznie, tak koło 2-3 tygodnia zaczęło się to uspokajać. Dostałam energii, zaczęłam mniej panikować, a po miesiącu było naprawdę dobrze. Także głowa do góry, najgorsze początki miną, ale daj temu trochę czasu i bądź cierpliwa! Będzie dobrze, trzymam kciuki!

Ja miałam identycznie jak Ty – zaczęłam brać tę wenlafaksynę jakieś 3 miesiące temu. I mówię Ci, pierwsze dni to myślałam, że psychiatra mnie za karę tym lekiem ukarał! Mdliło mnie całe dnie, chodziłam jak zombie, ledwo wiedziałam, jak się nazywam, a co gorsza – miałam wrażenie, że wszystko mnie wkurza. Normalnie jakby ktoś mi zrobił PMS razy tysiąc! Biedny mój mąż to chyba chciał się wtedy wyprowadzić z domu, bo o wszystko robiłam aferę. Do tego jeszcze nie spałam po nocach, choć za dnia zasypiałam na stojąco.

No, ale teraz poważnie: lekarz mówił, że początki tak mogą wyglądać i żeby zacisnąć zęby. No to zacisnęłam, choć powiem szczerze, że były momenty, że chciałam się poddać. Ale gdzieś po tygodniu, może dwóch, zaczęło się to poprawiać. Przeszły mdłości, sen się unormował, lęki zaczęły się wyciszać. Po miesiącu mogłam już normalnie funkcjonować i cieszyć się życiem. Więc rada cioci z forum: trzymaj się mocno, pij herbatkę z melisy, łykaj ten Velaxin z jedzeniem, żeby nie mdliło i cierpliwie czekaj na poprawę – naprawdę przyjdzie, a Ty odetchniesz z ulgą! Powodzenia, kochana!

Jak to czytam, to jakbym widziała siebie sprzed roku. Miałam wtedy silną nerwicę lękową, psychiatra przepisał mi Velaxin i zaczął się cyrk na kółkach. Na początku brałam dawkę 75 mg. Pierwszy tydzień dosłownie był koszmarem. Mdłości takie, że nie mogłam normalnie jeść, zawroty głowy i takie dziwne uczucie jakby mnie ktoś podłączył do prądu. Senność była tak okropna, że zasypiałam wszędzie – w pracy się ukrywałam, żeby szef nie zauważył, że podsypiam za biurkiem :joy:. No i ten okropny niepokój, jakbym miała zaraz dostać zawału albo coś strasznego się wydarzy.

Ale zadzwoniłam wtedy do mojej pani doktor (bardzo kochana kobieta, taka ludzka i normalna!) i ona mi wytłumaczyła, że to normalne na początku, bo organizm musi się przyzwyczaić do wenlafaksyny. Kazała mi pić dużo wody, lek brać zawsze po posiłku, a w dzień robić sobie krótkie spacery – nawet 15 minut dziennie na świeżym powietrzu dużo pomagało.

Po dwóch tygodniach przeszło, czułam się jak nowa osoba – lęki zniknęły, depresja się zmniejszyła, mogłam normalnie funkcjonować. Teraz minął rok, nadal biorę Velaxin i bardzo mi pomógł. Więc rada ode mnie, prostej baby z forum – przeczekaj, nie panikuj, a będzie lepiej! Ściskam i dużo cierpliwości życzę, bo serio warto wytrzymać te pierwsze dni!