Złe samopoczucie po rozpoczęciu stosowania Velaxinu (wenlafaksyny) jest częstym zjawiskiem i zazwyczaj ustępuje po kilku tygodniach.
Temat jest powiązany z: https://medyk.online/lek/velaxin-er-wenlafaksyna/zle-samopoczucie-po-velaxin-co-zrobic/
Złe samopoczucie po rozpoczęciu stosowania Velaxinu (wenlafaksyny) jest częstym zjawiskiem i zazwyczaj ustępuje po kilku tygodniach.
Hej kochani, zaczęłam tydzień temu brać Velaxin ER 75 mg na lęki i depresję. No i od początku jest fatalnie – jestem senna, boli mnie głowa, mam mdłości, serce czasem wali jak szalone, a do tego nastrój skacze w górę i dół jak na karuzeli. Wczoraj popłakałam się nawet na reklamie jogurtu, serio! Czy ktoś też tak miał? Co robić – przeczekać czy zmienić lek? Poradźcie proszę!
Dokładnie pamiętam, jak sama zaczynałam przygodę z wenlafaksyną. Pierwszy tydzień to była totalna katastrofa. Mdliło mnie tak, że prawie nic nie jadłam, a jak już zjadłam, to miałam wrażenie, że zaraz zwrócę. Nastrój? Tak jak u Ciebie – raz płacz, raz śmiech bez powodu, a czasem wściekłość taka, że biedny mój facet nie wiedział, co się dzieje. Serducho waliło mi czasem jakby miało wyskoczyć z piersi, a ja już się bałam, że lekarz mnie tym lekiem wykończy, zamiast pomóc.
Ale wiesz co? Poszłam wtedy do mojej pani doktor (świetna babka!) i ona mnie uspokoiła, że to normalne na początku. Powiedziała, żeby brać lek rano po jedzeniu, co zmniejszało mdłości i uspokajało serce. Pomogło też dużo picia wody i spacery – serio, krótki spacer na świeżym powietrzu naprawdę dawał mi ulgę. Po około dwóch tygodniach było znacznie lepiej, a po miesiącu mogłam powiedzieć, że zaczęłam się normalnie czuć. Tak więc rada prostej babki z forum – wytrzymaj kochana, bo z czasem naprawdę jest lepiej! Ale jeśli te objawy będą się utrzymywać dłużej, koniecznie pogadaj z lekarzem. Będzie dobrze, trzymaj się mocno!
No hej, hej, powiem Ci szczerze – jak czytam Twój wpis, to jakbym siebie widziała sprzed pół roku! Dokładnie taki sam koszmar miałam na początku Velaxinu. Lekarka mi mówiła, że pierwsze dni mogą być trudne, ale nie spodziewałam się, że aż tak! Przez pierwszy tydzień chodziłam jak zombie, senność taka, że prawie zasypiałam na stojąco w autobusie, a jakby tego było mało, miałam uczucie, że ciągle chce mi się płakać. Płakałam dosłownie wszędzie – przy filmach, przy wiadomościach, przy głupich reklamach, a nawet przy gotowaniu obiadu .
Dodatkowo męczyły mnie okropne bóle głowy, zawroty i takie dziwne kołatania serca. Zadzwoniłam nawet na pogotowie, bo myślałam, że mam zawał – ale oczywiście okazało się, że to tylko nerwy i nowy lek. Lekarka wtedy doradziła mi, żeby przez pierwsze dwa tygodnie unikać kawy, pić dużo wody i spróbować brać lek w trakcie śniadania, a nie na pusty żołądek. Pomogło trochę. Ale przede wszystkim – wytrwałam. Po około trzech tygodniach wszystkie te dolegliwości powoli ustąpiły, a mój organizm jakoś się przyzwyczaił. Teraz minęło pół roku i jestem zadowolona z leczenia, więc daj sobie czas – dasz radę, trzymam za Ciebie kciuki!
Hejka! Ja co prawda Velaxinu nie brałam, ale moja siostra przez rok na nim jechała. I powiem Ci, pierwszy miesiąc to był dramat. Dzwoniła do mnie prawie codziennie, że źle się czuje, że nie da rady tego dalej łykać, że chyba oszaleje. Miała dokładnie takie objawy jak Ty: mdłości, zawroty głowy, senność, a do tego jeszcze była nerwowa jak osa. Mąż się już śmiał, że trzeba z nią chodzić jak z jajkiem, bo byle co wywoływało płacz albo awanturę.
No i co pomogło? Lekarz powiedział, że na początku takie objawy są normalne, bo organizm się przestawia. Kazał jej brać Velaxin rano, zawsze po śniadaniu (koniecznie coś zjeść, żeby żołądek nie wariował). Dorzuciła sobie też jakieś łagodne ziołowe herbatki na nerwy, melisę czy coś takiego – i w końcu, po około trzech tygodniach, zaczęło być lepiej. Więc moja rada – wytrzymaj, ale jakby było naprawdę kiepsko, to dzwoń do lekarza, nie wstydź się. Trzymaj się, będzie dobrze!
Hej, kochana, rozumiem Cię doskonale, bo sama miałam jazdę z Velaxinem. Ja brałam dawkę 75 mg, podobnie jak Ty, i pamiętam, że pierwsze dni były dosłownie koszmarne. Mdłości od rana do wieczora, czułam się jak po jakimś zatruciu, do tego koszmarny ból głowy, jakby ktoś walił młotkiem. Serce mi waliło jak szalone i co chwilę miałam wrażenie, że zaraz zejdę na zawał. Płakałam, wściekałam się bez powodu, a najgorsze były wahania nastroju – od totalnej rozpaczy do bezsensownego ataku śmiechu w ciągu kilku minut.
Wtedy zadzwoniłam do lekarza, już gotowa rzucić ten lek w diabły, ale psychiatra powiedział, że początki często wyglądają właśnie tak i żebym się nie martwiła na zapas. Poradził, żebym dużo piła, unikała kawy i alkoholu, brała lek po jedzeniu, a przede wszystkim dużo odpoczywała i była dla siebie dobra, bo mózg po prostu potrzebuje czasu, żeby się do wenlafaksyny przyzwyczaić.
I wiesz co? Faktycznie minęły 2-3 tygodnie i nagle zaczęło się poprawiać. Mdłości zniknęły, głowa już tak nie bolała, a nastrój się ustabilizował. Po miesiącu czułam się zupełnie dobrze, a lęki się wyciszyły. Dlatego moja rada – przetrzymaj to, bo warto. Ale jak czujesz, że nie dajesz rady, to pogadaj z lekarzem – może obniżyć Ci trochę dawkę albo coś doradzić. Trzymam mocno kciuki! Będzie dobrze!