Wypadanie włosów po Ozempic - Co zrobić?

Ten temat jest powiązany z: https://medyk.online/lek/ozempic/wypadanie-wlosow-ozempic-co-zrobic

Jak zatrzymać wypadanie włosów podczas stosowania Ozempicu? Czy ktoś miał podobny problem i znalazł skuteczne rozwiązanie?

Mam wrażenie, że z każdym tygodniem na szczotce i pod prysznicem zostaje coraz więcej włosów. Na początku nie zwracałam na to uwagi – myślałam, że może to sezonowe albo związane z odchudzaniem. Ale teraz widzę gołym okiem, że linia włosów się cofa, skronie są coraz bardziej prześwitujące, a przy samym czole – jak na załączonym zdjęciu – skóra świeci pustkami. To już nie jest tylko problem estetyczny, ale poważny stres emocjonalny. Boję się, że jeśli to się nie zatrzyma, to skończę z łysiną. Czy ktoś miał podobny problem i znalazł skuteczne rozwiązanie?

Dziewczyny, ja Wam tylko powiem jedno – jeśli bierzecie metforminę, a wypadają Wam włosy, to błagam, zróbcie sobie badanie witaminy B12 albo od razu kupcie suplement odpowiedni dla osób na metforminie! Mnie to dosłownie uratowało.

Ja przez kilka miesięcy nie wiedziałam, co się dzieje z moją głową. Włosy zaczęły wypadać jak szalone – mycie głowy było dramatem, po każdym rozczesaniu zostawała cała szczotka, a na poduszce coraz więcej kłaczków. Z tyłu głowy jeszcze jakoś to się trzymało, ale zaczęłam mieć łysiejące zakola, przerzedzenia przy czole i takie prześwity, że musiałam kombinować z fryzurą, żeby to zakrywać. Nie wspomnę już o tym, jak się czułam – miałam wrażenie, że się sypię, mimo że schudłam i niby miałam się cieszyć.

I tak się jakoś złożyło, że będąc w aptece zapytałam o coś na włosy – tak po prostu, zdesperowana. I farmaceutka, kobieta starsza ode mnie, zapytała od razu: „A bierze pani metforminę?” No i bingo. Powiedziała, że metformina bardzo często powoduje niedobory witaminy B12, bo zaburza jej wchłanianie z jelit. I że wiele kobiet przez to traci włosy, ma zmęczenie, mgłę mózgową, a nawet depresję, a wystarczy jedna mała tabletka dziennie.

Kupiłam wtedy witaminę B12 w formie metylokobalaminy (bo podobno lepiej się przyswaja) – to był jakiś preparat do ssania, 1000 mcg dziennie. I wiecie co? Po miesiącu zauważyłam, że szczotka po czesaniu nie wygląda już jakby była po linieniu kota. Po dwóch miesiącach zaczęły mi się pojawiać baby hair przy czole, a te dziury i prześwity przestały się powiększać. Teraz minęło już pół roku i może nie mam jeszcze takiej gęstości jak kiedyś, ale nie mam też wstydu związanego z fryzurą i nie płaczę już nad umywalką.

Więc jeśli któraś z Was:

  • bierze metforminę (Siofor, Glucophage, Metformax – wszystko jedno),

  • zauważa, że wypadają jej włosy,

  • jest ciągle zmęczona albo „nieobecna” umysłowo,

to naprawdę warto spróbować z tą witaminą B12. Najlepiej w formie do ssania lub sprayu (bo lepiej się wchłania), i nie z żadnych multiwitamin, tylko porządna, czysta B12 – minimum 1000 mcg dziennie.

Nie trzeba od razu latać po lekarzach – ja też zaczęłam od siebie i apteki. I serio, czasem takie drobne rzeczy potrafią zmienić wszystko. Nie zostawiajcie tego, bo szkoda nerwów i włosów.

Jeśli któraś chce, mogę napisać konkretnie, jaką markę brałam i co jeszcze robiłam równolegle (bo wiadomo – same tabletki to nie wszystko). Ale ta B12 to był dla mnie absolutny punkt zwrotny.

Trzymam kciuki za każdą z Was. :heart:

U mnie zaczęło się niewinnie – chudłam. I to szybko, bo w końcu Ozempic działał jak marzenie: apetyt zniknął, kilogramy leciały, ubrania robiły się luźne. No bajka, prawda? Tylko że po jakichś 15 kg mniej coś zaczęło mnie niepokoić. Nie chodziło o sam wygląd – choć też – ale o to, że włosy zaczęły mi wychodzić garściami. Najpierw podczas mycia, potem przy czesaniu, a z czasem wystarczyło przejechać ręką po głowie, żeby zebrać cały pęk. Miałam wrażenie, że wszystko idzie nie tak – niby zdrowiej, a wyglądam coraz gorzej.

Ale najgorsze były te puste przestrzenie przy czole i skroniach. Kiedyś miałam tam gęste włosy, a nagle – jakby ktoś mi wygolił pasy. I nie chodziło już o estetykę, tylko o stres i lęk. Złapałam się na tym, że unikam patrzenia w lustro, bo każda zmiana fryzury była tylko desperackim ukrywaniem łysienia.

Przypadkiem miałam kontrolę u dermatolożki – poszłam sprawdzić pieprzyki i wtedy, prawie z płaczem, powiedziałam jej o włosach. I wiecie co? Nie była zaskoczona ani trochę. Powiedziała, że po takiej szybkiej utracie wagi to wręcz klasyka – organizm traktuje to jako ogromny stres, przestawia się na tryb „przeżycia” i odcina dopływ energii tam, gdzie nie jest niezbędny, czyli… do włosów. I właśnie dlatego lecą. To się nazywa łysienie telogenowe.

Zleciła mi wtedy dwie wcierki – jedna to był preparat dostępny normalnie w aptece, a druga była robiona na zamówienie, taka mieszanka z receptury. Powiedziała, że to ważne, żeby działać od razu, bo im szybciej się zareaguje, tym większa szansa na zahamowanie wypadania i odbudowę. I powiem Wam tak – po 3–4 tygodniach zaczęłam widzieć różnicę. Włosy nadal trochę wypadały, ale już nie w takich ilościach, a przede wszystkim nie pojawiały się nowe prześwity. Potem stopniowo zauważyłam, że przy czole rosną nowe, króciutkie włoski – i wtedy odetchnęłam z ulgą.

Dlatego jeśli macie podobnie – nie czekajcie aż się „samo zatrzyma”. Bo może się nie zatrzymać. Ja żałuję, że nie poszłam wcześniej. Dermatolog to nie tylko od trądziku i pieprzyków – dobry specjalista od razu skojarzy, co się dzieje, i pomoże dobrać coś konkretnego. I nie, nie trzeba od razu wydawać milionów na zabiegi – czasem dobra wcierka, konkretna suplementacja i cierpliwość wystarczą, żeby wrócić do równowagi.

Jeśli któraś z Was się waha, to powiem szczerze – warto się przełamać i iść do lekarza, nawet przy okazji czegoś innego. U mnie to była jedna z lepszych decyzji w tej całej „ozempikowej” podróży. Bo zdrowie to nie tylko waga, ale też głowa, włosy, psychika i poczucie kobiecości.

O matko, TAK! To z białkiem to jest coś, co kompletnie zignorowałam na początku odchudzania – i bardzo tego żałuję. Myślałam, że jak jem mniej i chudnę, to przecież organizm się „odciąża” i wszystko będzie się samo naprawiać. A tu zonk – włosy zaczęły lecieć jak szalone. I dopiero po czasie zrozumiałam, że organizmowi wcale nie było lepiej – tylko biedny nie miał z czego tego wszystkiego odbudować!

Bo serio, włosy to nie magia – to białko. Keratyna to białko. Cebulki żyją z białka. A jak organizm go nie dostaje, to zaczyna ciąć wydatki, i pierwsze w kolejce lecą włosy. U mnie to było tak: zaczęłam jeść bardzo mało, bo wiadomo – Ozempic, brak apetytu, posiłki symboliczne. A że białko trzeba planować, gotować, przemyśleć – to znikało z diety. I efekty przyszły szybko. Włosy matowe, cienkie, a do tego przerzedzenia przy skroniach i czole, które wyglądały coraz gorzej z tygodnia na tydzień.

Wtedy jedna dziewczyna na forum napisała mi, że “żadne wcierki nie pomogą, jak cebulka głodna”. I miała absolutną rację. Zaczęłam wtedy liczyć, ile tak naprawdę białka jem dziennie… i wyszło mi 30 g. Trzydzieści! To śmiech na sali, a nie odżywianie. Od tamtej pory postawiłam sobie za cel: minimum 80–100 g białka dziennie, i to codziennie – bez wymówek.

Wprowadziłam:

  • jajka (1–2 dziennie, czasem na twardo, czasem jajecznica),

  • jogurt grecki naturalny (gęsty, ma dużo białka),

  • odżywkę białkową (bo serio, zjeść tyle z samego jedzenia to wyzwanie),

  • chude mięso, soczewicę, tofu – rotacyjnie, co akurat miałam.

I wiecie co? Nie tylko włosy zaczęły się poprawiać, ale też skóra zrobiła się lepsza, mniej sucha, paznokcie przestały się łamać. Organizm wrócił do życia.

Ale to nie koniec! Dołożyłam jeszcze kolagen – bo ktoś mi napisał, że jak już odbudowuję włosy od wewnątrz, to warto działać też na poziomie skóry głowy, naczyń krwionośnych, elastyczności. Wybrałam taki w proszku – hydrolizowany kolagen typu I i III, do rozpuszczania w wodzie. Wcześniej byłam sceptyczna, ale po 2–3 miesiącach widziałam, że włosy robią się bardziej sprężyste, mniej się łamią, a baby hair przy czole wyglądają zdrowiej.

Więc naprawdę – jeśli wypadają Wam włosy przy Ozempicu, przy chudnięciu, przy stresie – to przestańcie się skupiać tylko na zewnątrz (wcierki, ampułki, szampony) i nakarmcie organizm od środka. Białko + kolagen = podstawa, bez której nie zbudujecie ani jednego zdrowego włosa.

A przy okazji – poprawia się też energia, sen, regeneracja. Serio, to nie są tylko włosy, to cała odbudowa organizmu. I żałuję, że nie wiedziałam tego wcześniej – może uniknęłabym tych prześwitów i tylu godzin frustracji.

Trzymam za Was kciuki i jeśli któraś potrzebuje pomocy w wyliczeniu białka albo polecenia kolagenu – piszcie śmiało. Przeszłam przez to, wiem, jak to boli – i wiem też, że da się to odkręcić, tylko trzeba dać organizmowi to, czego potrzebuje.

Wypadanie włosów przy lekach takich jak Ozempic często wynika z szybkiego spadku masy ciała i powstających niedoborów witamin oraz minerałów. Niestety niewiele osób sprawdza swoje poziomy mikroelementów przed rozpoczęciem terapii. Najlepszym rozwiązaniem jest wspieranie wzrostu nowych włosów, co wymaga czasu, ale przynosi efekty. Sama stosowałam Ozempic przez ponad 8 miesięcy i przez cały ten czas przyjmowałam suplementy dedykowane zdrowiu włosów oraz stosowałam wcierki w kluczowe miejsca, takie jak czubek głowy i skronie, gdzie ubytki są najbardziej widoczne. Teraz zaczynam kolejną serię zastrzyków i od razu wdrażam zapobieganie wypadaniu, aby nie dopuścić do problemów.

Na wypadanie włosów dermatolog zapisała mi Vitapil Beskid SR oraz wcierkę Minovivax 5%, które już po pięciu dniach zaczęły działać – zauważyłam, że wypadanie powoli się zmniejsza. Przyjmuję Ozempic w dawce 0,5 mg od lutego i schudłam już 18 kg (startowałam z 102 kg, obecnie ważę 84 kg). Mimo że jestem po 60-tce, efekty widoczne są zarówno w wadze, jak i w poprawie kondycji włosów. Pozdrawiam serdecznie i polecam wypróbowanie tych produktów!

Przy metforminie też zauważyłam wypadanie włosów, i co ciekawe – jest to rzeczywiście ujęte w ulotce jako możliwy skutek uboczny. Zaczęłam się nad tym zastanawiać, bo początkowo myślałam, że to może kwestia stresu albo diety, ale jak poczytałam więcej, to okazuje się, że metformina może wpływać na wchłanianie niektórych witamin, zwłaszcza witaminy B12 i czasem też kwasu foliowego. A niedobory tych witamin bardzo często objawiają się właśnie przerzedzeniem włosów, osłabieniem, uczuciem zmęczenia, czasem mrowieniem w kończynach.

Nie jestem pewna, czy to w moim przypadku był tylko efekt uboczny leku jako taki, czy właśnie wynikające z niego zaburzenia wchłaniania, ale efekt był odczuwalny. Moja diabetolog zleciła badanie poziomu B12 i rzeczywiście miałam go na granicy normy – zaczęłam suplementować i po kilku tygodniach widziałam poprawę.

Z tego co czytałam, sam skład metforminy nie wpływa bezpośrednio na mieszki włosowe, ale przez swoje działanie na przewód pokarmowy i florę jelitową może zaburzać przyswajanie mikroelementów. U niektórych osób, zwłaszcza przy dłuższym stosowaniu, pojawiają się niedobory i to stąd może wynikać to wypadanie.

Także jeśli ktoś zauważy takie objawy po metforminie (lub nawet po Ozempicu – bo przy nim też pojawiają się podobne sygnały), to warto rozważyć zrobienie badań poziomu witamin z grupy B. Czasem to kwestia prostego niedoboru, który można uzupełnić, a nie trzeba od razu rezygnować z leczenia.